Słowem wstępu... czyli czemu wabi-sabi

"Wabi-sabi to sztuka znalezienia subtelnego i naturalnego piękna w niedoskonałości.
To akceptacja rzeczy takimi, jakie są. Bez udawania i upiększania
To umiłowanie rzeczy prostych, skromnych, surowych.
Czasem podniszczonych. Czasem chropowatych.
Rzeczy z historią, ze zszarganym życiorysem,
To też spojrzenie świeżym okiem na coś, co mogłoby być spisane na straty."  

Taką definicję znalazłam na stronie wszystkiegojaponskiego.pl  i to określenie idealnie pasuje do stanu, w którym jestem. W tym roku w kwietniu przeszłam udar niedokrwienny mózgu, a mam dopiero 26 lat. Akceptacja. Tego nadal szukam, akceptacji zniszczeń, które zostawił po sobie udar. Mogę się przemieszczać, mam "tylko" lekki niedowład stopy, które daje się we znaki mniej lub bardziej. Tak, mam świadomość, że mogło być gorzej, ale to nie sprawia, że to, co jest mniej boli. Dlatego, jeśli znacie osobę chorą, nie jest to dobry sposób na pocieszenie. Tym bardziej, że mnie dopadła fala "drobnostek", które razem są chwilami nie do zniesienia. Badania genetyczne krwi w toku, chore serce, problem z polem widzenia w prawym oku, czasem w ogóle z widzeniem, mała torbiel- niezłośliwy nowotwór na szyszynce, ciągłe bóle głowy, zastanawianie się co dalej, okropna pustka, żal do świata, wiele wiele emocji, które w dużej części są nasilane lub wywołane ogniskami udarowymi w płacie czołowym. W sumie "od strony technicznej" też będzie parę słów. Chociaż nie wiem, czy to interesujące. Ja czytam. Dużo czytam, ale żeby się uspokoić, chociaż to zawsze dziwi lekarzy- większość pacjentów od czytania panikuje. A udar... Każdy jest inny.  

Poznałam wiele osób, które też są po udarze, pożegnałam też. Widziałam różne podejścia do tego, akceptację lub jej brak. Ja sobie nie do końca z tym radzę. Może przez młody wiek? Może przez to, że dopadło mnie akurat, gdy zaczęło się układać po zdradzie i burzliwym rozstaniu.
"Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość", te słowa Woody'ego Allena miałam w głowie wiele razy. A ja miałam już wszystko zaplanowane, taki życiowy tetris po roku męki i burz zaczął się w końcu układać.
Na razie tylko chaotyczny zarys tego, jak to wszystko wygląda. Nie wiem, czy ktoś będzie to w ogóle czytać, czy może będzie to dla mnie forma dziwnej terapii.

I.